Mój wymarzony drewniany letni domek stał się :). I teraz mam roboty co niemiara, bo przecież trzeba go urządzić! :). Powoli, małymi kroczkami, bo ani czasu za wiele , ani pieniędzy, a poza tym zima. Zaczynam od stołu - to podstawa w każdym domu, ale , ze nie ja go zrobię, to nie ma co o nim pisać. Ale drugim zadaniem są kąciki dzieci, więc szykujcie się na kolejne tekstylne wieści. Na pierwszy ogień poduchy. Po jednej (jak na razie) dla każdej latorośli.
W tych poduchach gwiazdkach jestem zakochana. Łatwo się szyje, nieskomplikowanie (pod warunkiem, że nie weźmie się od razu materiału w paski, które potem trzeba spasowywać na szwach ;) ) a efekt całkiem, całkiem.
Średnica w najdłuższym wymiarze to ok. 50 cm, grubość 10 cm. Uszyte z bawełny z lamówką też bawełnianą. Guziki z odzysku ze starej sofy - niebieski pomalowany farbą do tkanin i zaprasowany.
Niebiesko-szarą szyłam pierwszą, to prototyp, popełniłam kilka błędów, ale o tym cicho sza... Żółtą, bogatsza o doświadczenia, popełniłam bezbłędnie, i jest idealna :) (przezornie nie wzięłam już pasków, tylko kropki).
O tu można podziwiać efekt mych męczarni - paski na łączeniu rombów.
Poduchy jak znalazł na wyzwanie w
Art-Piaskownicy.
Teraz chwilowo z działu "urządzanie", przerzucam się na dział "stroje karnawałowe". Nie będzie łatwo, bo o ile Basia na swym balu chce być przebrana za pszczółkę (luzik, już mam projekt co i jak), to Antoni chce się przebrać za...bakterię - konkretnie za laseczkę tężca - Clostridium tetani...Ha! I co? Gdzie szukać inspiracji? Ratunku! :).
Ściskam,
M.